matka rządzi matka radzi matka nigdy cię nie zdradzi

Wiosna w pełni, Culca już dawno nieczynna.. co robić? Na szczęście jest miejsce wspaniałe, idealne dla dzieci i rodziców, położone na szlaku spacerów nadwiślańskich, pod samym Wawelem. Czuły Barbarzyńca przy ul. Powiśle 11 już dawno podbił serce mojego dziecka. Wpadaliśmy tam kupić kolejną ciekawą książeczkę, siadaliśmy na zewnątrz, delektowaliśmy się pyszną kawą, a nasz smyk korzystał z przestrzeni w środku i przed kawiarnio-księgarnią, bawił się zabawkami, oglądał książki. Teraz cenimy sobie ciekawe i dobrze przemyślane, bardzo kreatywne warsztaty dla dzieci organizowane w Czułym. W każdą niedzielę o 12.00 są Czułe Czytanki, np. w niedzielę 12.05. będzie czytana książka “Trzy Świnki”, a 19.05. “Wdzięczny Kwiat”. Z okazji dnia Mamy “Ania z Zielonego Wzgórza”-spotkanie z Zofią Zalewską i opowieść ilustrowana zdjęciami z Wyspy Księcia Edwarda. Czuły Barbarzyńca organizuje również urodziny dla dzieci. Nowość w Czułym to warsztaty patchworkowe dla dzieci i dorosłych. Dnia 13.05.2013 w godzinach 17-19 Czuły zaprasza dzieci w wieku 4-10 lat na warsztaty, podczas których będziemy tworzyć własną patchworkową poduszeczkę.

Czuły Barbarzyńca prężnie działa również w Warszawie. Więcej informacji o wszelkich imprezach organizowanych w Czułym Barbarzyńcy można znaleźć na stronie http://czuly.pl/ oraz na fb https://www.facebook.com/czuly.krakow?ref=ts&fref=ts.

Image

Polecamy i ściskamy Czule!

ściankaKoniec Cafe Culca? O nie, nie poddam się tak łatwo.Tym bardziej po takiej ilości miłych oznak, że buuuu, że szkoda wielka, że gdzie my się teraz z dzieciakami podziejemy… Matka ma oczy i uszy szeroko otwarte i bardzo wyczulony nos na wielkie i niezależne inicjatywy skierowane do dzieci i rodziców. Od razu zaczęłam działać i powstał nowy projekt z myślą właśnie o Was.

Parbat Centrum Wspinaczkowe odkryłam dowiedziawszy się z rozmowy z absolutnie ulubionym Macia trenerem od pływania, że prowadzi on ścianę wspinaczkową.W dodatku boulderingową.To jeszcze niedawno egzotyczne słowo, kojarzące mi się głównie z grą boulder dash na atari teraz ma nowe znaczenie. W skrócie to wspinaczka bez asekuracji w postaci liny,co daje mega wrażenia i wyzwania. Spokojnie, dla dzieci w Parbat są liny i uprzęże.Czekają też na nie wykwalifikowani operatorzy ściany wspinaczkowej.Dorośli jednak wspinają się bez lin.Stuprocentowe bezpieczeństwo gwarantują atestowane materace,tzw.crashpady.

Polubiłam to miejsce bardzo, jak zobaczyłam ile frajdy sprawia wspinanie mojemu synowi, który następnego dnia już koniecznie chciał tam wrócić. Nie mówiąc już o pozytywnych aspektach tego sportu dla zdrowia: rozwijanie zdolności motorycznych, gibkości, siły, wyobraźni przestrzennej.

W dodatku jest to miejsce przyjazne dzieciakom i psom.Bywa tam taki jeden Border Collie, pies wyszkolony sportowo, który umie robić świstaka i skakał z Maciem na trampolinie.Tak!  Jest tam trampolina.

W dodatku to miejsce z najbardziej orginalną ofertą urodzinową jaką kiedykolwiek spotkałam, co w połączeniu z doświadczeniem Cafe Culcowym, gdzie urodzin było ponad 200 da najlepszą ofertę jaką mały jubilat może sobie wymarzyć.

http://parbat.pl/?page_id=613

W dodatku ściana jest na Zabłociu,na nowo odkrywanym, industrialnym zakątku Krakowa, coraz bardziej rozwijającym się, stanowiącym alternatywę dla rynku i Kazimierza.

Nowy projekt to Parbat&Culca kolaboracja, czyli miejsce, w którym organizowane są:

urodziny dla dzieci w duchu sportowym, z elementami wspinaczki i pokazem sportowo szkolnych psów z pysznym poczęstunkiem i mnóstwem pozytywnych emocji

indywidualne treningi dla dzieci pod okiem doświadczonych i wykwalifikowanych operatorów

sekcje wspinaczkowe dla dorosłych

imprezy dla dzieci i rodziców

spotkania z psem, który potrafi robić cuda!

Parbat&Culca mają dla Was wszystko co potrzeba,by poczuć się swobodnie i oderwać od codzienności:

kafejkę, gdzie można napić się soku, pysznej kawy czy herbaty, piwa, wrzucić coś lekkiego na ząb

wygodne kanapy,pufy, poduchy,zabawki, tablice do rysowania

przewijak

Wystarczy wygodnie się ubrać, wziąść obuwie sportowe i ruszyć na ściankę.Łatwo dojechać tam rowerem, samochodem też, jest gdzie parkować i to bezpłatnie.

To nie jest już taka Cafe Culca jak na Mostowej, ale dość już siedzenia! Ruszmy się! Sport to zdrowie. Startujemy od najbliższego poniedziałku. Więcej szczegółów wkrótce na fb i stronie Cafe Culca.

Świąteczna fala.

Porwała nas kolejny raz świąteczna fala. Choinka już ubrana, mój ananas sam wykonał gwiazdkę na czubek. Pierniczkowe warsztaty z dzieciakiwformie.pl wciągnęły go bez reszty. Byliśmy w Krzeszowicach oglądać żywą szopkę, kolędy ćwiczymy w góralskiej wersji (ananas mój ma jakieś takie ciągoty góralskie). Mamy też dwie kule śniegowe w zamrażarce, tak na wszelki wypadek gdyby w święta nie było śniegu.

Nie będziemy siedzieć w domu w te święta, o nie. Serce matki do matki matki się rwie. Mama moja na całe święta w sanatorium w Ciechocinku, blisko Torunia, więc w mieście Mikołaja Kopernika przyjdzie nam w tym roku kolędować. Bierzemy wałówkę pyszności i  do mamy! Do babci!

Teraz, gdy sama jestem matką, wyobrażam sobie ile trudu i zmartwień dostarczyć mej mamie musiałam przez całe życie. Też się martwiła o wszystko, jak ja o Macia: czy mu ciepło, czy nie za chudy, czy nie za mało je warzyw, czy zęby dokładnie umyte, czy w przedszkolu mu się podoba, czy fotelik samochodowy wygodny, czy jest szczęśliwy, czy mu pozwalam na za wiele…. i milion innych. Ilość tych zmartwień rosła razem ze mną. Całe swoje serce mi dała i kocham ją bardzo i po prostu do mamy chcę.

Przy okazji tej wspaniałej wizyty zwiedzimy z babcią kilka ciekawych miejsc, które są w te dni otwarte, na przykład muzeum podróżnika z kolekcją nakryć głowy Tony Halika. Później przyjdzie pora na równie konieczne odwiedziny u dziadka, drugiej babci i drugiego dziadka.

I o to chodzi! Lubimy być w ruchu!

Wszystkim życzymy Wfotoymarzonych Świąt!

Dni lecą przez palce. Kręcą się wokół naszego największego skarbu oczywiście. Bawimy, karmimy,pokazujemy świat, leczymy, usypiamy, czytamy,wygłupiamy się, pierzemy, kąpiemy, w międzyczasie pracujemy, uczymy, padamy na twarz.

W tym pędzie przestało być dla mnie ważne czy jestem gruba czy chuda, czy mam worki pod oczami czy nie, czy mam jakieś własne cele, jakieś moje radości, takie tylko dla mnie, czy w ogóle jest jeszcze we mnie coś z takiej rdzennej mnie.  I tak powstały dwa plany życia. Pierwszy to życie rodzinne, a drugi to tylko moje.

Rodzinny wisi na lodówce i bardzo pomógł nam wszystkim ułożyć obowiązki i zadania dnia codziennego i wyjść z wkradającego się chaosu. Są w nim założenia, których mamy się trzymać z różnych dziedzin życia,np.spokojnie tłumaczymy i słuchamy siebie nawzajem, dużo czytamy książek, uczymy się języka angielskiego, ćwiczymy pamięć, uczymy się samodzielnie ubierać, uczymy się liczyć, sprzątamy po sobie.Odkąd ten plan wisi na lodówce, to aż się wierzyć nie chce, ale wszystkim domownikom żyje się jakoś lepiej. Mnie on bardzo pomógł. Ułożyłam sobie w głowie to, co najważniejsze w tym momencie w wychowaniu mego syna.

Drugi plan to mój ukochany plan. Założyłam sobie co chcę sama dla siebie zrealizować do końca tego roku i w roku następnym. Jednym z wielu założeń były regularne ćwiczenia na siłowni przez rok czasu conajmniej. Chodzę już trzeci miesiąc 4 razy w tygodniu (i prawie nie opuszczam) na różne zajęcia: TBC, basen, zdrowy kręgosłup, pump ze sztangami, cardio. Początki były trudne: krew, pot i łzy. Teraz jest już zupełnie inaczej. Jestem innym człowiekiem!!! Nie boli mnie już kręgosłup, portki z tyłka lecą,twarz jakaś taka nowsza, worki pod oczami mniejsze, ciało “sprężyścieje”, siły i pozytywnej energii full. Spokojniejsza też jestem i więcej mi się chce. A jakie samopoczucie 🙂  Góry mogę przenosić, a siła się przyda, bo w planach duuużo, oj bardzo dużo.

 

Na deszczowe popołudnia

Pierwsza pozycja książkowa jest dla spragnionych przygód piratów tych małych i dużych też. To duży pirat upierał się w księgarni, by ją kupić. “Burzliwe dzieje pirata Rabarbara”(napisana przez pana Wojciecha Witkowskiego, który wygląda jak prawdziwy pirat) wciągnęły moich chłopaków tak, że wreszcie miałam parę chwil spokoju w domu 🙂 Przyznam, że trochę podsłuchiwałam i bardzo podobały mi się szalone pomysły Rabarbara, których było bez liku. Najbardziej lubię rozdziały: “Z gniazdem na głowie” i “Sposób na upał i brak pieniędzy”. Szczegółów nie zdradzam, a są bardzo wesołe. Książka jest w trzech częściach i już myślę o zakupie drugiej.

Druga książka mistrz to “Wanda Chotomska dzieciom”. Można ją czytać zawsze i wszędzie dzieciom w każdym chyba wieku. Duużo pięknych i rozweselających wierszy i opowiadań. Mój number one to “Gdyby tygrysy jadły irysy” , natomiast Maciek rechotał w niebogłosy (ma się ten talent recytatorski 🙂 przy “Bańkowicach mydlanych”. A Bańkowice kojarzą mi się z Bajkami Grajkami, bez których już sobie życia nie wyobrażamy i szczególnie polecamy Telesfora. Znam już na pamięć.

Każdy pomyka do kina Kika

Kochamy kino Kika, bo:

jest małe

jest blisko

jest niedrogie

są super filmy dla dorosłych, we wtorki dla rodziców z bobasami, a w niedzielę dla dzieci

po seansie dla dzieci są ciekawe warsztaty

widzieliśmy tam film “Karlsson z dachu” , który Maćkowi się baardzo podobał

jest czeskie piwo

można pić i jeść na sali 🙂

jest super obsługa.

http://www.kinokika.pl/index.php

Kiedyś każda podróż, nawet ta najmniejsza musiała być koniecznie w nieznane, jeszcze nie odkryte miejsce. Teraz zaczynam lubić wracać do miejsc, w których już byłam. Chyba się starzeję 🙂 Jesienią ciągnie mnie w dwa kierunki ( nie licząc Tybetu, Gruzji, Czarnogóry i Madagaskaru :-). Jeden to Kazimierz nad Wisłą, którego nie wyobrażam sobie inną porą roku, a drugi to Lanckorona. Warto odwiedzić, póki jeszcze nie stała się Lans-koroną. Pięknie położona wieś, stare, drewniane chaty, pracownie artystyczne, ruiny zamku. Cisza, spokój. Odkryliśmy też w Lanckoronie nowe, bardzo nastrojowe i wyrozumiałe dla dzieci (Maciek pytał Panią za barem o wszystko i mimo dużego ruchu dzielnie mu odpowiadała) miejsce na kawę z pięknym ogrodem i galerią, w której chodzi się po miękkim piasku. Arka Cafe http://pl.arkacafe.pl/o-nas.html

Ufff jak gorąco… Uciekamy! Bierzemy kostiumy, kąpielówki i ręczniki i jedziemy. Ruszamy wcześnie rano, baseny w Szaflarach są czynne od 8.00 i o tej porze jest tam jeszcze mało ludzi. Zagęszcza się dopiero koło 10.00. Wstęp na 2,5 godziny kosztuje 39 zł, za malucha nie płacimy, a 2,5 h w zupełności wystarczy. Podróż z Krakowa trwa około 1,5 godziny, ale myślę, że warto. Macio nie wychodzi z wody, ja zresztą też. Zwiedzamy każdy zakamarek – basen z gorącą wodą, basen z zimną wodą, zjeżdżalnię, bąbelki,  jacuzzi, brodzik dla maluchów, deszczową fontannę. Wspinamy się po linach. Zapomnieliśmy rękawków, ale na miejscu można je wypożyczyć za 2 złote. Macio pływa w rękawkach, goni koleżankę, śmieje się jak nurkuję i wypływam z włosami przyklejonymi do twarzy. My matki wypoczywamy na leżaku, nawet chwilę się opalamy zerkając na basen dla dzieci. Jemy loda i zmykamy bardzo zrelaksowani i szczęśliwi, zanim basen opanowują dzikie tłumy.http://www.termyszaflary.com/  Wybieramy się też na baseny termalne do Bukowiny Tatrzańskiej. Super, szczególnie zimą!  http://www.termabukowina.pl/baseny-termalne

klocki lego mój kolego

Muzeum Inżynierii Miejskiej to nasze ulubione w Krakowie. Tym razem poszliśmy na wystawę “Tramwajem do klocków- Zdroju”. Każdy znalazł coś dla siebie- Macio podziwiał auta,budowę, wielki zamek i dziki zachód, Tata motocykle, sceny rodem z PRL-u, budkę z piwem i laski opalające się na dachu, a ja pokoje (punka, surfera, kibica), Turka z kebabem, grzesznicę i inne śmieszne scenki. Potem oglądaliśmy zawody pojazdów terenowych, zbudowaliśmy klepsydrę z klocków i dostaliśmy mały zestawik do złożenia w domu w prezencie. Czad! Polecamy.

Mały ogrodnik.

Wiosna już przyszła i dlatego założyliśmy w domu wiosenny mini ogródek. Zakupiliśmy w sklepie, o dziwo papierniczym zestaw “Posadź swojego kwiatka”, który zawiera doniczkę, specjalną pastylkę ziemi, która pulchnieje po podlaniu i zapełnia całą doniczkę, oraz nasiona słonecznika. Stwierdziłam jednak,że poszliśmy trochę na łatwiznę i kupiłam też zwykłą ziemię i nasiona pachnących: maciejki i groszku. Mój mały ogrodnik sam robił dziurki w ziemi, wrzucał tam nasionka i codziennie rano podlewał. Czekał i czekał, mówił, że już chce, żeby te kwiatuszki się pojawiły w końcu. Czekał i piątego dnia nasze kwiatki wykiełkowały! Teraz podgląda jak rosną, a ja sobie narobiłam smaka na kiełki, do śniadania kupiłam mieszankę kiełkową i wcięłam na kanapkach 🙂 Samo zdrowie.

Wybieramy się też na warsztaty ogrodnicze organizowane przez dr Piotra Klepackiego – etnobotanika, pracownika krakowskiego Ogrodu Botanicznego oraz Uniwersytyetu dzieci, ojca półtorarocznego Ignasia. Bardzo miły Pan Ogrodnik, a właściwie Pies Ogrodnika z ogromnym sercem i cierpliwością do roślin. Więcej na temat ogrodniczych możliwości na www.pies-ogrodnika.pl. Nasze warsztaty odbędą się w Cafe Culca. Bezpłatnie 1 kwietnia„Witaminy we włosach – bądź fryzjerem pietruszki i cebuli” o 10.30, a potem już odpłatnie 15 kwietnia “Podróże roślin” o 10.30 i 22 kwietnia “Z czego robi się słodycze” o 11.00. (zapisy pod nr 12 430 07 20) Dzieci na tych zajęciach, w zależności od tematu, dowiadują się wielu ciekawostek o witaminach, czy też roślinach, z których pozyskujemy cukier, oglądają nasiona różnych kształtów i kolorów, degustują roślinki-te jadalne oczywiście. Zamieniają się w małych ogrodników- sadzą cebulki, bądź nasiona i doniczkę zabierają do domu, by obserwować wzrost roślinek, a potem je zjeść. Jeśli będzie słońce, zajęcia te odbędą się na świeżym powietrzu. Nie możemy się doczekać!